Olympus OM-D Mark IV zadebiutował na rynku w sierpniu 2020 r. Przez kilka tygodni miałem okazję testować ten aparat i wiem, że dla zaawansowanego amatora jest świetną alternatywą dla lustrzanki. Z mojej recenzji dowiesz się więcej o tym aparacie, o tym, jak się nim fotografuje i o obiektywach, które możesz do niego podłączyć.

Pod marką Olympus produkowane są dwie serie bezlusterkowych aparatów fotograficznych:

  • Pen, nawiązująca nazwą i designem do kompaktowych aparatów analogowych, produkowanych od 1959 r. do początku lat osiemdziesiątych. Analogowy Olympus Pen wyróżniał się tym, że na standardowym filmie 35 mm robił nie 36 zdjęć a 72 zdjęcia (zamiast jednej klatki 24×36 mm naświetlane były dwie, o wielkości 18×24 mm). Nazwa modelu nawiązywała do pióra – aparat miał być tak poręczny jak ten przyrząd służący do pisania.
  • OM-D, który z kolei nawiązuje do linii lustrzanek OM, produkowanych przez Olympusa w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku.
Olympus OM-D Mark IV- detale

Pierwszy Olympus OM-D, model E-M5, został wypuszczony na rynek w lutym 2012 r. W portfolio japońskiego producenta są aparaty adresowane do amatorów, do zaawansowanych amatorów i do zawodowców. Najnowszym modelem w portfolio produktów jest Olympus OM-D Mark IV, aparat adresowany do zaawansowanych amatorów, który na rynku zadebiutował w sierpniu 2020 r.

Olympus OM-D Mark IV – pierwsze wrażenie

Przez wiele lat moim podstawowym aparatem fotograficznym była cyfrowa lustrzanka adresowana do zaawansowanych amatorów. Ceniłem te aparaty za łatwość obsługi (większością funkcji steruje się przyciskami na obudowie) i jakość wykonywanych nimi zdjęć. Minusy? Przede wszystkim waga. Zestaw składający się z korpusu i np. dwóch obiektywów zmiennoogniskowych nie jest lekki. Torba ze sprzętem zajmuje też sporo miejsca. Alternatywa? Aparaty bezlusterkowe (np. Olympus Pen). Łączą w sobie możliwości fotograficzne lustrzanki z kompaktowym, lekkim korpusem. Nie wszystkie jednak bezlusterkowce mają wbudowany wizjer elektroniczny. Zdjęcia trzeba kadrować na ekranie, trzymając aparat przed sobą (na zombie), co w silnym słońcu potrafiło sprawiać problemy. Rozwiązanie? Wizjer wsuwany w sanki lampy błyskowej (z takiego rozwiązania korzystam w swoim Penie) lub aparat z wbudowanym wizjerem elektronicznym. Taki właśnie jak Olympus O-MD Mark IV.

Olympus OM-D Mark IV

Pierwsze wrażenie po unboxingu? Korpus jest lekki. Z akumulatorem i kartą pamięci waży zaledwie 383 g. Dla porównania, Olympus E-30, lustrzanka o porównywalnych możliwościach, waży niemal dwa razy więcej (ok. 730 g). Wymiary? Niewielkie: 122 x 84 x 49 mm.

Kolejny plus aparatu to jego wygląd. Olympus OM-D Mark IV przypomina lustrzankę. Dodatkowo warto podkreślić też dwukolorową: czarno-srebrną obudowę. To kolejne nawiązanie do stylu vintage. Przede wszystkim do wyglądu analogowych lustrzanek Olympusa (seria OM), ale nie tylko. Taki design miało wiele tego typu aparatów produkowanych w latach 70-tych i 80-tych, a wśród nich m.in. popularne na polskim rynku lustrzanki Praktica (np. MTL 5B).

Gdybym kupował aparat tylko oczami, mniejszą uwagę zwracając na jego parametry techniczne, na pewno już robiłbym przelew i niecierpliwie wyglądał kuriera z przesyłką.

Podsumowując – Olympus OM-D robi bardzo dobre pierwsze wrażenie. Zwłaszcza na osobie, która swoją fotograficzną przygodę zaczynała korzystając z lustrzanek.

Olympus OM-D – obsługa

Olympus OM-D Mark IV jest aparatem bardzo łatwym w obsłudze. Producent nie przesadził zbytnio z liczbą przycisków znajdujących się na korpusie. I tak na górze korpusu:

  • po lewej stronie kominka kryjącego wizjer elektroniczny umieszczony jest włącznik. To zresztą kolejne w tym aparacie do analogowego modelu OM. W nim włącznik umieszczony był w tym samym miejscu i żeby włączyć aparat trzeba było przekręcić go w prawo o ok. 90 stopni. Przesunięcie go nieco dalej wysuwa wbudowaną lampę błyskową.
  • po prawej stronie umieszczone jest pokrętło wyboru trybów fotografowania. Oprócz podstawowych trybów fotografowania (PASM), można przy jego użyciu włączyć też m.in. tryby artystyczne, tryb automatyczny czy tryb filmowania. Oprócz pokrętła znajdują się tam też m.in. dwie rolki służące do ustawiania czasu naświetlania czy przysłony oraz przycisk włączający nagrywanie.

Na tylnej ściance korpusu, umieszczony jest wybierak krzyżowy służący do ustawiania czułości matrycy, ustawiania trybów działania lampy błyskowej, włączania zdjęć seryjnych i samowyzwalacza i wybierania punktu AF. Oprócz nich znajdują się tam cztery przyciski: Menu, Info, włączający odtwarzanie zdjęć i służący do usuwania zdjęć.

Więcej ustawień dostępnych było po naciśnięciu przycisku Info. Wówczas na dotykowym ekranie aparatu mogłeś zmieniać m.in. czułość matrycy, balans bieli czy tryb pracy lampy błyskowej.

Nawet jeżeli wcześniej nie robiłeś zdjęć bezlusterkowcem, nie powinieneś mieć problemów z opanowaniem obsługi Olympusa.

Olympus OM-D – fotografowanie

Karta pamięci włożona, obiektyw podpięty, akumulator naładowany. Czas na fotografowanie. Zanim jednak do tego przejdę, jeszcze jedna rzecz. Jeżeli fotografujesz jednym z aparatów z serii Pen, to mam dla Ciebie dobrą nowinę. Oba aparaty korzystają z takiego samego modelu akumulatora, który ładowany jest – cóż za niespodzianka – takim samym modelem ładowarki. To bardzo dobre rozwiązanie. Kiedy np. jedziesz na urlop i bierzesz ze sobą Pena i OM-D, nie musisz brać dwóch ładowarek.

M.Zuiko Digital ED 12-40 mm f2.8 PRO

Razem z aparatem dostałem obiektyw M.Zuiko Digital ED 12-40 mm f2.8 PRO. Co mogę powiedzieć o tym obiektywie? Jego dwie podstawowe zalety to:

  • Stałe światło (f2.8) niezależnie od wybranej ogniskowej. Niezależnie od tego, czy robisz zdjęcia z ogniskową 12 mm (odpowiednik 24 mm dla pełnej klatki) czy fotografujesz z krótkim tele (40 mm, czyli odpowiednikiem 80 mm dla pełnej klatki, możesz korzystać z maksymalnego otworu przysłony.
  • Odporność na zachlapania, kurz i niskie temperatury.
M.Zuiko Digital ED 12-40 mm f2.8 PRO

Obiektyw nie należy co prawda do najlżejszych (waży 382 g), i po podpięciu do korpusu, podwaja wagę całego zestawu, ale mimo tego warto go używać. To – według mnie – świetne szkło do codziennego użytku. Doskonale nadaje się do zdjęć portretowych (w tym przypadku znakomicie sprawdza się stała jasność), do zdjęć przy słabym oświetleniu (patrz wyżej) czy wreszcie jako obiektyw uniwersalny.

Komplet z obiektywem stanowiła osłona przeciwsłoneczna. Niby nic nadzwyczajnego. Dołączana jest do wielu modeli obiektywów. Zwłaszcza tych z wyższej półki. Osłonę przeciwsłoneczną dołączaną do M.Zuiko Digital ED 12-40 mm f2.8 PRO wyróżnia jedna rzecz: żeby zdjąć ją z obiektywu nie wystarczy tylko jej przekręcić. Trzeba dodatkowo wcisnąć znajdujący się na niej przycisk. Fajna sprawa – dzięki niej nie uda Ci się zapodziać osłony.

No, to do dzieła

Jeżeli aparat wyposażony jest w wizjer elektroniczny, to ujęcia kadruję przy jego pomocy. Tak było też i w tym przypadku. Wystarczyło, że wyregulowałem tzw. dioptriaż, żeby dostosować ostrość obrazu wyświetlanego w wizjerze. Jakość obrazu w wizjerze? Według mnie była bardzo dobra. Rozdzielczość obrazu wyświetlanego w wizjerze wynosi 2,45 mln punktów. W czasie całego testu, niezależnie od tego, czy robiłem zdjęcia w słoneczny dzień czy we wnętrzu oświetlonym punktowo, nie miałem żadnych problemów z ustawieniem kadru.

Sytuacją, w której musiałem oderwać wzrok od wizjera i skorzystać z ekranu, była potrzeba zmiany punktu AF. Tę czynność wygodniej było wykonać na dużym ekranie, wskazując palcem miejsce, w którym miała być ustawiona ostrość.

Trzycalowy ekran dotykowy jest ruchomy. Jeżeli lubisz kadrować trzymając aparat na wysokości pasa (ja czasami tak robię fotografując aparatem, który nie jest wyposażony w wizjer), to możesz podnieść ekran o 90 stopni w górę. Chcesz zrobić selfie z przyjaciółmi lub nagrać materiał na vloga? Żaden problem – ekran możesz też obrócić pionowo w dół (podniesienie go do pionu w górę nie jest możliwe – nie umożliwia tego kominek z wizjerem elektronicznym). Jeśli natomiast umieścisz aparat na statywie, nie będziesz mógł niestety skorzystać z tej opcji.

Olympus OM-D - ekran

Do bezwzrokowej obsługi aparatu przyzwyczaiłem się bardzo szybko. Większość zdjęć robiłem w trybie preselekcji przysłony. Wówczas jednym pokrętłem ustawiałem wartość przysłony, a drugą – wartość ekspozycji.

Wygodny grip to kolejne nawiązanie do lustrzanki. Grip jest wygodnie wyprofilowany – środkowy palec bardzo wygodnie spoczywał w wyżłobieniu znajdującym się w jego górnej części. Kciuk też miał miejsce dla siebie: na tylnej ściance aparatu.

Większość zdjęć w czasie testu wykonałem z najniższym ISO (200). Wyższą wartość czułości matrycy ustawiłem tylko w czasie zdjęć, jakie robiłem podczas prezentacji nowego elektrycznego Hyundaia. Prezentacja odbywała się w ciemnym pomieszczeniu, w którym oświetlony był tylko główny bohater. Całe szczęście, że samochody były białe…

Ze specyfikacją techniczną Olympusa OM-D Mark IV możesz zapoznać się TUTAJ.

Obiektywy, czyli co możesz podłączyć do Olympusa OM-D

Mówiąc kolokwialnie, dobry obiektyw to podstawa. Nawet najlepsza matryca zda się na nic, jeżeli obraz przekaże na nią kiepski obiektyw. Jak wypada tutaj Olympus? Na co mogą liczyć osoby chcące fotografować aparatami systemu Mikro 4/3? Odpowiem krótko: na wiele.

Gama obiektywów M.Zuiko podzielona jest na dwie grupy:

  • M.Zuiko
  • i M.Zuiko Pro

W obu kategoriach znajdziesz zarówno obiektywy stałoogniskowe jak i zoomy.

Wśród obiektywów M.Zuiko znajdziesz łącznie 15 szkieł. Począwszy od obiektywu o jasności f2 i ogniskowej 12 mm, przez szerokokątnego zooma 9-18 mm (f4-5,6) czy stałoogniskowy obiektyw o ogniskowej 75 mm i jasności f1,8, aż do teleobiektywu 100-400 mm i jasności f5-6,3.

Linia obiektywów M.Zuiko Pro liczy z kolei 12 szkieł. Poza M.Zuiko Pro 12-40 mm f2,8 znajdziesz też w niej obiektyw rybie oko o ogniskowej 8 mm i jasności f1,8 (!), zooma o ogniskowej 12-100 mm i stałym świetle f4 czy stałoogniskowy teleobiektyw o jasności f4 i ogniskowej 300 mm.

Słowem, dla każdego coś miłego. Więcej o wszystkich obiektywach M.Zuiko dowiesz się TUTAJ.

To nie wszystko. Dostępne są też obiektywy Panasonica (ta firma także produkuje aparaty z systemem Mikro 4/3) – jest ich ok. 30 oraz obiektywy producentów niezależnych. Jedną z większych zalet tego systemu jest jednak możliwość podłączenia do aparatu starych obiektywów z gwintem M42. Wystarczy, że kupisz adapter Micro 4/3 – M42 i będziesz mógł cieszyć się fotografią w starym stylu, czyli bez AF i z przysłoną ustawianą na obiektywie. Cena za taką zabawę jest w sumie niewielka. Adapter kosztuje ok. 100 zł. Za obiektyw zapłacisz od kilkudziesięciu złotych wzwyż.

Podsumowanie

Jeżeli tak jak ja, przez wiele lat fotografowałeś lustrzanką, to aparat taki jak Olympus OM-D Mark IV będzie dla Ciebie doskonałą alternatywą. W kompaktowym korpusie będzie schowana taka sama matryca jak w lustrzance i taki sam procesor. A wszystko to będzie lżejsze, a przez to łatwiejsze do zabrania ze sobą na wyjazd weekendowy czy wakacyjny.

Olympus OM-D - polecam

Od pewnego czasu zastanawiam się, jakim aparatem zastąpię mojego Olympusa E-30. Po kilkutygodniowym teście doszedłem do wniosku, że na mojej krótkiej liście powinien znaleźć się Olympus OM-D. Co więcej, z tego właśnie powodu przyznaję mu certyfikat maciektestuje,pl poleca.